poniedziałek, 27 lipca 2015

Prolog


When I close my eyes I think of you...


Usłyszałem zza drzwi bardzo doniosłą kłótnię. Poderwałem się z miejsca na równe nogi i wybiegłem z pokoju. Miałem dość siedzenia w miejscu, musiałem w końcu wyjść z cienia i obronić osobę, na której mi tak bardzo zależy. NamJoon i JiEun, nazywana przez wszystkich pieszczotliwie Yuki, była z nim przez ostatnie trzy miesiące. Uratował ją od życia w patologicznej rodzinie, ale później sam zaczął się zachowywać jak debil. Kilka razy próbował ją uderzyć, na co nie mogłem patrzeć i wrzucałem tylko swoje trzy grosze.
Yuki była bardzo delikatna i wrażliwa, dlatego zawsze przy każdej kłótni płakała. Potem siedziała załamana w pokoju. Przychodziłem do niej i pocieszałem ją. Kłamałem, mówiąc, że Wszystko będzie dobrze. Ułoży się. Miałem dość jej oszukiwania. Miałem też dość ukrywania tego, co czuję.
Widząc, jak blondyn potrząsa dziewczynę, narastała we mnie złość. Podbiegłem do niego i odepchnąłem, jednak nie zareagował i popchnął ją na ziemię. Kiedy chciał uderzyć brunetkę, wymierzyłem mu prosto w policzek z pięści.
- CZY TY ZWARIOWAŁEŚ DO RESZTY?! DLACZEGO JĄ BIJESZ?! - krzyknąłem, nie panując nad sobą.
- NIE WTRĄCAJ SIĘ! TO NIE TWOJA SPRAWA! - odkrzyknął.
- A WŁAŚNIE, ŻE MOJA! KOCHAM JĄ! A TOBIE TYLKO PIENIĄDZE JEJ RODZICÓW TYLKO W GŁOWIE! - ponownie uniosłem głos, zaciskając dłonie w pięści.
- Oppa... - usłyszałem jej szept.
Bez zwracania uwagi na przyjaciela, który siedział na ziemi osłupiony, pomogłem dziewczynie wstać i złapałem ją mocno za rękę. Pociągnąłem ją za rękę i wyszliśmy z budynku. Byłem tak wściekły, że coraz mocniej ściskałem jej dłoń. Zatrzymałem się przy placu zabaw, gdzie posadziłem ją na ławce. Kucnąłem przed nią i spojrzałem w jej ciemne tęczówki.
- Przepraszam – złapałem ja za rękę tym razem delikatnie i głaskałem ją.
- Oppa – szepnęła.
- Słucham – powiedziałem spokojnie.
- Ja... się boje – rzuciła mi się na szyję.
Przytuliłem ją mocno i głaskałem po włosach. Nie mogłem się utrzymać, kucając, więc klęknąłem na ziemi.
- Spokojnie. Obronie cię przed wszystkim i każdym. Szczególnie przed NamJoon'em. On nie może cię dłużej krzywdzić. – oznajmiłem.
- Dlaczego to robisz? - zapytała, odsuwając się lekko, żeby spojrzeć na moją twarz.
- Nie chce widzieć cię dłużej w takim stanie. Nie lubię twoich łez. Rani mnie patrzenie, jak cierpisz – powiedziałem poważnie.
Nim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, jak delikatne wargi delikatnie dotykały moich ust. Miała zamknięte oczy i czerwone wypieki na policzkach. Widocznie była bardzo zawstydzona. Kiedy się odsunęła, spoglądał nerwowo na boki.
- Oppa... przepraszam...
- Nie przepraszaj – przytuliłem ją mocno.
- Boje się, że NamJoon mnie wyrzuci – wtulała się w mój tors.
- Nie wyrzuci. Zabiorę cię w miejsce, gdzie będziesz bezpieczna – oznajmiłem.
- Dziękuję – mruknęła.
Odsunąłem ją lekko, żeby spojrzeć jej w oczy, aby moje słowa były poważne i miały większą siłę.
- Tylko obiecaj mi. Obiecaj mi, że nie będziesz już nigdy więcej płakać.
Wpatrywała się we mnie za dziwieniem, ale przytaknęła lekko.
Pomogłem wstać jej z ziemi, po czym sam wstałem i odwróciłem się w wybranym przez siebie kierunku. Wsunąłem do kieszeni dłonie i zrobiłem kilka kroków. Nagle poczułem, jak złapała mnie za koszulkę. Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Wpatrywała się smutno w ziemię.
- Oppa... ja... Cię też kocham – wyjąkała i zamknęła mocno oczy.
JiEun przygryzała mocno dolną wargę. Wiatr przybrał na sile i jej długie czarne włosy zasłaniały jej twarz. Przytuliłem ją mocno i położyłem dłoń na jej głowie.
- Obiecuję. Będziesz szczęśliwa – oznajmiłem.